Czy pracownik ma prawo do prywatności?
Do napisania tego wpisu skłoniła mnie refleksja nad granicą, która leży pomiędzy życiem prywatnym pracownika a jego rolą zawodową. Czy w ogóle istnieje w Internecie coś takiego jak prywatność?
Kilka dobrych lat temu mój znajomy został dyscyplinarnie zwolniony z pracy z policji. Całkiem prywatnie, w sobotę, jadąc na mecz spowodował kolizję drogową. Był po jednym piwie. Nie miał szansy na powrót do pracy. W jego przypadku granica pomiędzy wykonywanym zawodem a spędzaniem czasu po pracy zatarła się grubo wcześniej przed wejściem Facebooka do Polski.
Wszyscy wiedzą, że rekrutujący sprawdzają kandydatów on-line: śledzą ich wpisy na forach by sprawdzić czy nie prezentują radykalnych poglądów albo czy nie budują czarnego PR wokół swojego obecnego pracodawcy, oglądają zdjęcia z imprez (na ile umieją się na nich zachować?), filmiki wideo, z których można wiele dowiedzieć się co kandydat robi w wolnym czasie. Nurtuje mnie więc pytanie, czy istnieje w sieci coś takiego jak życie prywatne pracownika?
Na ile pracodawca ma prawo w nie ingerować i domagać się dostosowania do panującej w firmie filozofii na temat funkcjonowania w Internecie? Bo czy wypowiedziana na forum negatywna opinia o pracodawcy jest prywatną wypowiedzią pracownika czy publiczną?
Może zanim zamieścisz cokolwiek w sieci warto odpowiedzieć sobie na pytanie czy byłbyś gotowy powiedzieć o tym na firmowym spotkaniu?
Czy jesteśmy jak politycy, którzy nie mają (czytaj: nie mogą mieć) prywatnych poglądów, bo wszystkie są stanowiskiem partii, którą reprezentują?
Zapraszam do dyskusji.